Co zrobić, gdy znajdę porzuconego kota domowego i chcę go przygarnąć? + historia Łaci

Postępowanie ze znalezionym kotem


Przyjmijmy, że pytaliśmy już dookoła i kot raczej nie ma domu i nikt z zapytanych go nie chciał. Mimo to, jest bardzo przyjazny, lgnie do człowieka, widać, że nie jest to kot dziki (o rozpoznaniu więcej TU) i aż serce kraja się na myśl o pozostawieniu go samego. 

Jeśli myślimy o przygarnięciu, musimy najpierw zadbać o kilka bardzo ważnych rzeczy.

  1. Spróbujmy upewnić się, że kot na pewno nie zada nam poważnych ran, i że jego ciągłe lgnięcie do człowieka nie jest wywołane przez wściekliznę.
  2. Potrzebny nam będzie transporter lub specjalna klatka do złapania kota. Przydatna w tym przypadku będzie również odrobina pożywienia, by zdobyć zaufanie kota i zachęcić go do wejścia do transportera/klatki. Bez tego przewiezienie kota do weterynarza może okazać się niemożliwe lub wręcz niebezpieczne (kot puszczony luzem w samochodzie to wielkie zagrożenie wypadkiem). Jeśli chodzi o te klatki, dysponuje takimi np. schronisko lub TOZ. Kiedyś, gdy mojej mamie uciekła kotka, bardzo miła pani pracująca w TOZie pożyczyła nam taką klatkę na kilka dni. Warto zapytać.
  3. U weterynarza TRZEBA: sprawdzić, czy kot nie jest zaczipowany, wykonać morfologię, sprawdzić ogólny stan zdrowia kota i czy nie jest w ciąży (jeśli mamy do czynienia z kotką), wykonać test na FIV oraz FeLV (koniecznie, jeśli mamy już w domu inne koty), odrobaczyć kota i umówić się na późniejsze szczepienie.
  4. Po tym wszystkim kupujemy kotu wyprawkę (miski, karmę, drapak, kuwetę, łopatkę do kuwety i żwirek).
  5. Przywozimy kota do jego nowego domu i pozwalamy mu się w spokoju zaaklimatyzować. Dzielimy dom na strefy, czyli wydzielamy strefę z miskami, strefę z kuwetą i strefę rekreacyjną z drapakiem i zabawkami. Te trzy strefy nie mogą znajdować się zbyt blisko siebie. 

Miejsce na odpoczynek kot znajdzie sobie sam i nie powinniśmy zakazywać mu leżeć np. na parapecie czy na kanapie. Nie zakazujmy mu też zaglądać w różne kąty, wskakiwać na szafki - musi zaznajomić się z otoczeniem. 

Jeśli mamy już w domu innego kota 

Oddzielmy koty od siebie (tak, by każdy był w oddzielnym pomieszczeniu) i zaznajamiajmy je stopniowo, według zasad socjalizacji z izolacją, codziennie czyniąc małe kroki (pod żadnym pozorem nie wpuszczajmy nowego kota na teren „starego” od razu, to skończy się źle). 

Przez pierwsze dni bacznie obserwujemy stan zdrowia kota.

Jeśli jest naprawdę łagodny, możemy następnego dnia spróbować delikatnie przemyć mu oczy  wilgotnym wacikiem (przeważnie u kotów bezdomnych są one w naprawdę złym stanie), a gdy już się zaaklimatyzuje, starać się przyzwyczaić go do zabiegów takich jak czesanie i obcinanie pazurów. 

Teraz wyjaśnię najważniejszą kwestię, czyli czynności podejmowane u weterynarza (pkt. 3.). 

Sprawdzenie, czy pod skórą kota znajduje się chip, pozwoli zidentyfikować, czy kot na 100% nie ma właściciela. Morfologia pozwoli sprawdzić ogólny stan zdrowia kota. Sprawdzenie czy kotka nie jest w ciąży, pozwoli nam uniknąć późniejszych niespodzianek. Test na FIV i FeLV jest obowiązkowy, jeśli mamy w domu inne koty. Warto też spróbować poszukać ewentualnych objawów obecności wirusa FIP. To bardzo groźne choroby, na które nadal nie ma jeszcze leków, a są wysoce śmiertelne. Jeśli chodzi o FIV (koci AIDS), sam w sobie nie zabije kota, ale bardzo obniża jego odporność na wszelkie inne zakażenia, co może doprowadzić do śmierci. 
Szczerze mówiąc nawet jeśli w naszym domu nie ma innych kotów, dla świętego spokoju i tak wykonałabym te testy. By wiedzieć, jaki jest mój nowy kot i czy może mieć w przyszłości kontakt z innymi kotami. 
Odrobaczenie jest również bardzo istotne i nalegam, byście uparli się na nie nawet, jeśli weterynarz nie będzie chciał zbytnio obciążać organizmu kota. Póki co miał przecież tylko pobraną krew, a odrobaczenie zapobiegnie chorobie kota, przykrym problemom i ponownemu jeżdżeniu do weterynarza. 
My ten błąd popełniliśmy, nie słuchając swojej intuicji, i potem biegiem musieliśmy wracać do gabinetu tuż przed jego zamknięciem, bo następnym dniem była niedziela, w dodatku Święto Niepodległości. 

Bezdomny kot zabrany z dworu od razu powinien być odrobaczony, nigdy nie wiadomo, jak długo przebywał na zewnątrz, co jadł i co się dzieje w jego wnętrzu. A profilaktyka weterynaryjna mu nie zaszkodzi.

Późniejsze zaszczepienie kota na choroby zakaźne jest wysoce zalecane. 
Więcej o szczepieniu kotów znajdziecie TU
Uważam, że szczepienie zwierzęcia jest obowiązkiem odpowiedzialnego właściciela.


A to jest Łatka i to dzięki niej powstał ten wpis :).


To kotka, która błyskawicznie znalazła ciepły dom. 
Naprawdę, podjęcie przeze mnie działań było tak szybkie, że zaskoczyłam samą siebie. 

Łacia podeszła do nas, gdy pewnego chłodnego wieczoru przyjechaliśmy na wieś do moich przyszłych teściów. Zawodziła i prosiła o jedzenie. Musiałabym nie mieć serca, by się nad nią nie zlitować. Nakarmiłam ją, po czym rano odkryłam, że kotka całą noc spędziła w otwartym garażu i zjadła  chleb oraz surowe ogórki. 
Chodziła za moją nogą, dopraszała się uwagi, nastawiała do głaskania. Zabrałam ją do weterynarza i przekonałam się, że to złoty kot. Dawał ze sobą zrobić wszystko, przy pobieraniu krwi nawet nie drgnął. Łatka była bardzo grzeczna, ciągle mruczała i z ufnością patrzyła mi w oczy. Ta mała, czarna bródka i śliczne, żółte ślepia nie dawały mi spokoju. Postanowiłam, że nie spocznę, dopóki nie znajdę jej domu. 

Jednak nawet nie musiałam długo szukać. Zaoferowała się babcia mojego narzeczonego, która widząc to biedne zwierzę i to, jak mu pomagałam, stwierdziła, że je do siebie przygarnie i zadba, by był to kot niewychodzący. Nie mogłam sobie wyobrazić lepszego losu dla tej kotki!
To był chyba jeden ze szczęśliwszych dni Łatki, bo po wizycie u weterynarza od razu trafiła do ciepłego domu, a nie z powrotem na chłodną, zmarzniętą już ziemię. Wątpię, by ten kot poradził sobie w takim środowisku. Po jego zachowaniu widać, że jest to typowy kot domowy, niepolujący, kanapowy, łagodny i wcale nieczający się do wyjścia, gdy otwierają się drzwi. 
Mało tego, Łacia potrafi korzystać z kuwety i już drugiego dnia dała sobie obciąć pazurki. Nawet wtedy rozkosznie mruczała i nadstawiała się do głaskania… . Na pewno była zestresowana tym wszystkim, ale zadowolenie brało górę. Szybko się zaaklimatyzowała. 
Dostała od mojej Fryzi drapak, dywanik i budkę, z której Fryzia nigdy nie korzystała ;).

Naprawdę nie wiem, skąd ona do nas przyszła, nikt się po nią nie zgłosił. Może ktoś ją wyrzucił.
Jednak teraz ma ciepły dom, kochającą panią i myślę, że ta zmiana będzie dobra dla nich obydwu. Kotka jest kochana przez człowieka, karmiona i chowana w domu, a babcia ma przyjaciółkę, z którą może sobie posiedzieć, porozmawiać i jest jej ogólnie raźniej. 

Jutro miną równo dwa miesiące od tamtego dnia pełnego wrażeń i uśmiecham się na jego myśl. 
Bo zrobiliśmy coś bardzo dobrego, a babcia już przywiązała się do tej kotki. Jest im ze sobą dobrze.

Najbardziej chyba zawsze wzrusza mnie przemiana kota, który został przygarnięty. 
Możecie ją zobaczyć poniżej :)

Łacia pierwszego dnia, przed przygarnięciem i świeżo po nim.

Łacia trzeciego dnia po przygarnięciu.

Łacia obecnie. 9 stycznia 2019.

Przede wszystkim zmieniła się sierść Łaci (stała się lśniąca, miła w dotyku, czysta) oraz jej oczy (już nie ma żółtawej wydzieliny, oczy wyglądają na zdrowe i pięknie się prezentują). 
Kotka przybrała również na wadze, ba, nawet trzeba odrobinę przystopować z porcjami ;). 

8 komentarzy:

  1. Fajnie,że kotem ma się kto dobrze zająć :) Super uczący i na pewno komuś się on przyda ;) Pozdrawiam serdecznie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że tak uważasz! :) Również pozdrawiam.

      Usuń
  2. Śliczny kotek.. Podobny jest do kota moich teściów.

    OdpowiedzUsuń
  3. prześliczny kotek już słyszę aż mruczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Śliczny kociak, kocham zwierzęta <3 sama mam kota, buziaki

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowna kicia, a jeszcze cudowniejsza babcia narzeczonego... Historia wzruszająca, ale też pouczająca. Mam nadzieję, że te rady przydadzą się choćby jednej osobie. Ja niestety nigdy nie mogłabym przygarnąć kota ze względu na okrutną alergię. Miałam do czynienia z persami, dachowcami i zawsze kończyło się atakiem duszności. Gdyby chodziło o psa, myślę, że dałabym mu nowy dom, bo mam do tego odpowiednie warunki. A Łatce życzę wszystkiego naj, chociaż raczej nie muszę - wygląda cudownie i nowy dom jej służy. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło się czyta takie komentarze, dziękuję <3. Uśmiech aż sam przychodzi :). Alergie są niestety męczące, lecz spotkałam się z osobami, których organizm po jakimś czasie przyzwyczaił się do kota i objawy zniknęły :).
      Cieszę się, że tak poruszyła Cię historia Łaci i przekażę jej życzenia.
      Pozdrawiam ciepło :*

      Usuń

Każdy komentarz motywuje mnie do dalszego pisania, dziękuję ♥

Obsługiwane przez usługę Blogger.